Mariquita Mariquita
120
BLOG

O tym jak Tusk bajki opowiadał

Mariquita Mariquita Polityka Obserwuj notkę 5

Zielona wyspa, kraina mlekiem i miodem płynąca – tak, tak, to właśnie Polska. Słuchając przemówienia Donalda Tuska w Sejmie można odnieść wrażenie, że żyjemy w Niemczech lub we Francji, a nie w trzecim najbiedniejszym kraju Unii Europejskiej.

Zacznę jednak od sukcesów rządu, w większości przypadkowych, ale jednak sukcesów. Ok, mamy wzrost gospodarczy, minimalny, ale mamy. Moim zdaniem, jest on wynikiem polityki polskich banków, które nie przyznawały kredytów pierwszej lepszej osobie z ulicy (tak jak miało to miejsce choćby w Stanach Zjednoczonych), niepakowania pieniędzy w nierentowne przedsiębiorstwa (tu chwała PO za to, że nie posłuchała PISu), a także dużej, niemalże niezmienionej, konsumpcji Polaków. Rząd oszczędził również kilkaset milionów lun nawet miliardów na szczepionkach przeciwko świńskiej grypie (tu z kolei stawiałabym nie na dalekowzroczność minister Kopacz, jeśli chodzi o skuteczność szczepionek etc., a raczej na łut szczęścia: a nuż się uda i grypy nie będzie).

Premier stwierdził również, że znacznie poprawiła się reputacja polskiej gospodarki na świecie. Rzeczywiście, o Polsce napisano wiele pochlebnych rzeczy w związku z naszą sytuacją gospodarczą. Doceniano tu zwłaszcza, mieszanego z błotem przez rząd i jego zaprzyjaźnione media, śp. Sławomira Skrzypka, który sprzeciwiał się dalszemu zadłużaniu państwa (co PO skwapliwie wykorzystała po jego śmierci), a także nie zgadzał się na iście lepperowskie pomysły Platformy związane z dodrukowywaniem pieniędzy.

Dobra, to teraz przeanalizujmy fakty. Skoro cieszymy się taką wysoką reputacją, to jak wyjaśnić spadek zainteresowania inwestorów w ciągu ostatnich trzech lat? Podobno to Prawo i Sprawiedliwość odstraszało zagraniczny kapitał, ale wskaźniki mówią coś zupełnie odwrotnego. A to premier Tusk powiedział, że polityk polityka może oszukać, ale wskaźniki nigdy (myślę, że były premier Węgier miałby coś innego do powiedzenia na ten temat). Idźmy dalej. Premier Tusk raczył wspomnieć, że Polacy nie ucierpią na kryzysie tak, jak obywatele innych państw, gdzie tnie się wydatki na infrastrukturę, obniża emerytury i płace w sferze budżetowej. Z całym szacunkiem dla rządu, ale gdyby emerytury zostały jeszcze bardziej obniżone, podobnie jak pobory ludzi z „budżetówki”, to ci ludzie nie mieliby nawet na tę 1% podwyżkę VATu. Ja rozumiem, że dla ministrów pana Tuska obniżenie ich poborów o 30% nie spowodowałoby większego problemu, aniżeli jadanie w restauracjach rzadziej niż kilka razy w tygodniu, ale dla zwykłego obywatela byłby to nie lada problem. O emerytach nawet nie będę nic pisać, bo już teraz ledwie wiążą koniec z końcem. Ach, no i jeszcze infrastruktura. Autostrad i tak nie ma, kolej ledwo zipie- jednym słowem, tragedia. Obcięcie wydatków na nie równałoby się chyba tylko zrywaniu torów i wyskrobywaniu asfaltu.

Rząd tyle mowi o oszczędnościach, których dokonał. Skąd zatem wzięła się 50 miliardowa dziura budżetowa?! Minister Rostowski wiesza właśnie psy na rządzie Jaroslawa Kaczyńskiego i zmarłym prezydencie, ale niech może zacznie od porównania sytuacji państwa, kiedy to PiS oddał władzę, z sytuacją obecną. Chyba nie jesteśmy jednak taką „zieloną wyspą”. Podobno też nie pożyczaliśmy więcej niż moglibyśmy oddać. Kolejne kłamstwo Donalda Tuska. Zadłużenie zagraniczne wzrosło i to znacznie. Ale kto by to sprawdzał...

A teraz jeszcze słówko o „reformach” rządowych. Dobra, niech już podnoszą ten VAT (choć nie wiem, czy tak im to pomoże – wyższe podatki, niższa konsumpcja, ergo niższe wpływy do budżetu). A co z prawdziwymi cięciami, oszczędnościami? Może by tak trochę zmniejszyć administrację rządową? Zresztą nie tylko urzędników ministerialnych mamy za dużo. Co z samorządami? Z ilością radnych etc.? Na Boga, czy rzeczywiscie potrzebujemy ich aż tylu?! Nie mówiąc już o tym, że ich ilość nie przedklada się ponad ich jakość. A co ze zlikwidowaniem Senatu? Zmniejszeniem ilości posłów? O ordynacji większościowej nawet nie wspomnę. Z tymi hasłami Platforma szła przecież do wyborów. Ale kto by o tym teraz pamiętał.

I jeszcze na sam koniec – pan minister Rostowski znalazł szybko winnego całego kryzysu – jest nim zmarly prezydent, który wetował, wetował i wetował. Ale teraz będzie inaczej, bo nie ma już prezydenta, który z przyczyn politycznych blokuje wszystkie ustawy. Jest prezydent zgody, dialogu i współpracy. Po pierwsze – jeśli rząd czekał z podniesieniem podatków na śmierć Lecha Kaczyńskiego, to jest to zastanawiające. Po drugie – ciekawe, czy w razie wygrania przez PIS wyborów, Komorowski nadal będzie taki skory do dialogu i apolityczny. I po trzecie – jeśli PO twierdzi, że śp. Kaczyński wetował WSZYSTKIE ustawy Platformy, to coś niewiele ich przygotowali. Swoją drogą te wynaturzenia pana Vincenta są naprawdę niesmaczne, zeby nie powiedzieć haniebne (choć w porównaniu do niektórych swoich partyjnych kolegów i tak jest mistrzem delikatności).

Mimo wszystko trzymam za rząd kciuki. Bo ich sukces, będzie sukcesem nas wszystkich. Bo tu już nie chodzi o sympatie polityczne, ale o bezpieczeństwo państwa.

 

Mariquita
O mnie Mariquita

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka